-
W samolocie lecącym z Chicago do Paryża, do kabiny pilotów wpada pasażer z pistoletem w ręku i grożąc załodze, żąda zmiany kursu na Jerozolimę.
- Bardzo mi przykro - odpowiada kapitan - ale pięć minut temu była tu już jakaś pani z bombą i zamówiła lot do Kairu.
-
- Dlaczego Irakijczycy tak szybko wycofywali się pod naporem wojsk amerykańskich?
- Posłuchali doradców rosyjskich, którzy opierając się na własnych doświadczeniach zalecili wciągnąć napastnika w głąb własnego terytorium i poczekać na nadejście srogich mrozów.
-
Idzie wielki brodaty Palestyńczyk z wielkim plecakiem przez izraelską część Jerozolimy. Rozgląda się czujnie na boki, aż tu naraz z przecznicy wychodzi wprost na niego wojskowy patrol.
- Stać! Co tam dzwigasz? - pytają uzbrojeni po zęby Żydzi.
- A, nic... mebelki - odpowiada niewinnie Palestyńczyk.
- Co? Jakie mebelki? W plecaku?! Otwieraj go zaraz!
Zaglądają do wora, a tam kilka kalaszy, naręczę granatów mały miotacz min i komplet części do skonstruowania bomby.
- Aj, waj! O, Najwyższy! Przecież ten bydlak dźwiga prawdziwy arsenał!!!
Na to Palestyńczyk spokojnie:
- Jaki pokój - takie mebelki...
-
W metrze:
- Halo, halo, zapomniał pan walizki!
- Allach akbar!
-
- Halo centrala? Połączcie mnie z moją żoną!
- Jaki numer?
- A co ja muzułmanin jestem żeby je numerować?
-
Polska delegacja pojechała do Maroka. Pod koniec wizyty odbył się bankiet dla uczczenia gości. Podczas toastów jeden z marokańskich ministrów wstał i oświadczył, że studiował w Polsce, kocha ten kraj i chciałby wznieść tradycyjny polski toast, jaki pamięta z czasów studenckich, po czym
wykrzyknął:
- Ribka lubi płiwać. Pij, Beduinie!
-
- Tylko eksplozja dobra może odmienić świat - zaapelował papież Benedykt XVI.
- Eksplozja? Dobra! - odpowiedzieli islamiści.
-
Akcja dzieje się gdzieś na środku Sahary.
Jedzie sobie Arab na wielbłądzie, który ledwo żyje, żar z nieba, temperatura 60 stopni, zero wiatru.
No i tak sobie człapie, człapie, aż tu nagle nie wiadomo skąd wyprzedza go kolarz, tak że tylko tumany piasku widać. No to Arab zdziwko, nie wie co sie dzieje, ale nic - jedzie dalej. Po 5 minutach sytuacja się powtarza. No to Arab się niecierpliwi, zatrzymuje się i rozgląda dookoła. Z daleka widzi nadjeżdzającego kolarza i macha do niego żeby się zatrzymał. Kolarz podjeżdza, a Arab się go pyta czemu on tak pędzi, przeciez jest gorąco itp. No to kolarz mu tłumaczy, że jak jedzie szybko, to dzięki powiewom powietrza jest chłodniej, nie czuć tej temperatury, człowiekowi się lepiej jedzie itp. No to Arab wziął sobie tą radę do serca, wsiada na wielbłąda i go popędza, żeby jechał szybciej. No i gnają przez tą pustynię, ale w końcu po paruset metrach wielbłąd padł. Arab wstaje, otrząsa się, patrzy na niego i myśli: Co jest? Zamarzł?