-
- Mamusiu, mamusiu! Kup mi szczeniaczka!
- Nie. Jeszcze Ci myszki nie zdechły.
-
Wczoraj śmialiśmy się z dziadkiem do utraty tchu. Dziadek wygrał.
-
Do pracowni radiologicznej w szpitalu zagląda śmierć:
- Czy są dla mnie jakieś slajdy?
-
Do drzwi puka akwizytor. Otwiera mu kobieta. Akwizytor zaczyna nawijać o swoim produkcie, a kobieta widać, że jest wkurzona jego wizytą:
- Spadaj pan - i trzaska mu drzwiami przed nosem. Jednak drzwi się nie domknęły, uchylają się lekko, więc akwizytor dalej nawija o swoim wspaniałym produkcie. Kobieta już cała w nerwach, nawet nic nie powiedziała tylko znowu trzaska mocno drzwiami. No, ale drzwi znowu się nie domknęły, więc akwizytor dalej nawija. Baba już nie wytrzymała, wzięła zamach i z całej siły trzasnęła drzwiami. Jednak drzwi znowu się nie domykają, a akwizytor pokazując w dół mówi:
- Może pani najpierw kotka zabierze...
-
Przychodzi baba do lekarza i mówi:
- Jak tam mój Zbyszek po operacji?
Na to lekarz:
- To to nie miała być sekcja zwłok?
-
Po USG lekarz mówi do pacjenta:
- No tak... Wątroba powiększona. Nawet bardzo powiększona. Koszmarnie! - rzekłbym. No cóż... Trzeba będzie usunąć płuco.
- Czemu płuco? - wykrzykuje pacjent.
- Jak to czemu? - odpowiada lekarz. Przecież trzeba zrobić miejsce wątrobie.
-
Małżeństwo na cmentarzu chce kupić miejsce na pochówek. Grabarz pokazuje im całkiem spory skrawek ziemi. Starszy pan patrzy i pyta grabarza:
- Nie sądzi pan, że ta działka, to trochę dla nas za duża?
Grabarz na to:
- A skąd! Tu szanowny Pan, obok szanowna Pani a dookoła dziećmi się obrzuci...
-
Kobieta na łożu śmierci dyktuje ostatnią wolę:
- Proszę, aby moje zwłoki poddano kremacji, a prochy rozsypano na parkingu restauracji McDonald's.
- Dlaczego?! - Dziwi się notariusz.
- Chcę mieć pewność, że co niedziela dzieci z wnukami będą odwiedzać miejsce mego spoczynku.
-
Biegała dziewczynka po polu minowym i machała rączkami na pięć kilometrów.
-
Hrabia Tom wpadł na herbatkę do Hrabiego Marka.
Nagle pyta:
- Gdzie Lady Mary?
- Na górze - odpowiada Mark.
- Wiesz co, pójdę sprawdzić co u niej słychać...
Za pół godziny wraca, bierze łyk herbaty i mówi:
- Zimna jakaś...
Na co Hrabia Mark:
- Nic dziwnego, w końcu już 3 dni jak nie żyje.
-
Zakład pogrzebowy "Radość" - w naszej trumnie czujesz się jak żywy.
-
Ciągnie facet dziecko za nóżkę po schodach, dzieciak główką wali o stopnie. Przechodzi sąsiadka i mówi:
- Proszę uważać, bo mu berecik spadnie.
- Nie, dobrze przybiłem.
-
Lekarz przychodzi do pacjenta po ciężkim wypadku:
- Mam dla Pana dobra i złą nowinę. Którą pierwszą?
- Niech będzie zła - odpowiada pacjent.
- Musimy amputować Panu obie nogi.
- A ta dobra?
- Pacjent z sąsiedniego łóżka, chce kupić Pańskie kapcie...
-
Facetowi miało urodzić się dziecko. Przyszedł do szpitala i rozmawia z lekarzem. Lekarz mówi:
- Mam dla pana smutną wiadomość. Pana dziecko nie ma rączek.
- Trudno, ale chciałbym je zobaczyć.
- No, ale ono nie ma też nóżek.
- Nie szkodzi, chcę je zobaczyć.
- Ale nawet nie wiemy jakiej jest płci.
- Nie szkodzi, chcę do dziecka.
Lekarz w końcu się zgodził i poszli. Facet staje przed łóżeczkiem, podnosi kołderkę, patrzy a tam same oczy:
- Ti, ti, ti dziecinko - i macha przed tymi oczkami.
- Niech pan się nie trudzi, ono i tak nie widzi.
-
Dzwonek do drzwi. Otwiera właścicielka i widzi faceta i dwie trumny obok:
- Przywiozłem dzieci z kolonii.
-
Kapitan Titanica wchodzi do sali balowej i oznajmia pasażerom:
- Mam dwie wiadomości - dobrą i złą. Od której mam zacząć?
- Od złej.
- Za chwilę nasz statek zatonie.
- A ta dobra?
- Dostaniemy 11 Oskarów.
-
Głos dziewczynki z podwórka w kierunku otwartego okna:
- Ałłłaaa! Mamo! Jasiu mi wsadził patyk do oka!
Głos ojca sprzed telewizora:
- Mama wyszła! A Jasiowi powiedz, że jak zrobi to po raz drugi, to już na niego więcej nie spojrzysz!
-
Mówi kolega do kolegi:
- Chodź, pogramy w szachy.
- Nie mogę, żona mi zmarła...
- Spokojnie... Dam Ci grać czarnymi pionkami.
-
Alpinista spada w przepaść. Koledzy krzyczą:
- Piotr, żyjesz?
- Żyję.
- Ręce masz całe?
- Całe.
- Nogi masz całe?
- Całe.
- To wstawaj!
- Nie mogę. Jeszcze lecę...
-
Facet wyjeżdżając na wczasy zostawił swojemu bratu kota, żeby ten nim się opiekował. Wczasowicz dzwoni po tygodniu z wakacji i pyta się brata jak tam jego kot.
- No stary... Niestety przykro mi, ale Twój kot zdechł.
- Ehhh, musiałeś tak walić prosto z mostu? Przez ciebie będę miał zepsutą resztę urlopu. Mogłeś mi powiedzieć, że kot siedzi na dachu i nie chce zejść. Później zadzwoniłbym za dwa dni i Ty byś powiedział, że spadł z dachu i leży u weterynarza połamany, a kiedy zadzwoniłbym za kolejne dwa dni powiedziałbyś, że mimo największych wysiłków weterynarza mój kociak zdech... No ale cóż stało się, powiedz mi lepiej co tam u mamy?
- No więc widzisz... Mama siedzi na dachu i nie chce zejść...